Thursday, February 21, 2013

path

                                                                          Sobibór 2012


Zima, zima zima. Co to za zima bez wilczych tropów? Nie sądziłam, że tak bardzo zatęsknię za  leśną drogą. Samotną wędrówką,  podążaniem za białą wilczą stopą. Mróz, ciężkie ubrania i wszelka niewygoda teraz wydają się być  oczywistą przyjemnością.
Banał. Czasem trzeba uciec kilka tysięcy km, zatęsknić. Temuulel.
Ostatni raz trafiłam na wilcze tropy, zupełnie ich nie szukając.  W Bieszczadach. Właściwie to śpieszyłam się, chciałam jak najszybciej dojść w konkretne miejsce. Najpierw zgubiłam nóż, potem kij a potem …się. Na pocieszenie na swojej ścieżce znalazłam piękne świeże tropy. Potem doszłam tam gdzie dojść miałam, trochę bardziej mokra i spóźniona, zabłocona.
Innym razem było podobnie. Sobibór. Znowu się śpieszyłam, chciałam jak najszybciej dość do samochodu i wrócić do mieszkania. Moje skróty trochę się wydłużyły, no i  znalazłam świeży wilczy trop.  Po przejściu przez zrąb, kawałek lasu i zamarzniętej brzeziny bagiennej…trop się zatarł, a ja znalazłam drogę do samochodu. Chyba wolałabym pójść dalej.




No comments:

Post a Comment